Студопедия

Главная страница Случайная страница

Разделы сайта

АвтомобилиАстрономияБиологияГеографияДом и садДругие языкиДругоеИнформатикаИсторияКультураЛитератураЛогикаМатематикаМедицинаМеталлургияМеханикаОбразованиеОхрана трудаПедагогикаПолитикаПравоПсихологияРелигияРиторикаСоциологияСпортСтроительствоТехнологияТуризмФизикаФилософияФинансыХимияЧерчениеЭкологияЭкономикаЭлектроника






Trzecia Era






I

KLĘ SKA NA POLACH GLADDEN

Po upadku Saurona syn i dziedzic Elendila, Isildur, powró cił do Gondoru. Tam jako kró l Arnoru przeją ł Elendilmira1 i ogł osił swe wł adztwo nad wszystkimi Dunedainami na Pó ł nocy oraz Poł udniu, był bowiem mę ż em dumnym i energicznym. Pozostał w Gondorze przez rok, przywracają c porzą dek i umacniają c sojusze2, wię kszoś ć armii Arnoru powró cił a zaś do Eriadoru, odchodzą c numenó ryjską drogą wiodą cą od Brodó w na Isenie do Fornostu.

Gdy w koń cu Isildur stwierdził, ż e moż e już udać się do swego kró lestwa, wyruszył w poś piechu, najpierw kierują c się do Imladris, gdzie zostawił uprzednio ż on? i najmł odszego syna3, pragną ł też czym prę dzej naradzić się z Elrondem. Tak zatem postanowił ruszyć z Osgiliath na pomoc Doliną Anduiny do Kirith Forn en Andrath, wysoko poł oż onej przeł ę czy Pomocy, z któ rej szlak opadał ku Imladris4. Dobrze znał te okolice, jako ż e przemierzał je nieraz przed Wojną Sojuszu, tedy też u boku Elronda maszerował na wojnę wraz ze zbrojnymi wschodniego Arnoru5.

Drugi moż liwy szlak wiodą cy na zachó d, a potem na pomoc, aż do spotkania dró g w Amorze i dalej, aa wschó d do Imladris, był dł uż szy6, choć droga wydawał a się dogodniejsza dla szybkich jeź dź có w. Isildur nie miał jednak odpowiednich wierzchowcó w7. W dawnych dniach trasa ta moż e był a też bezpieczniejsza, ale Sauron został pokonany, a ludzie z Doliny walczyli po stronie Gondoru. Isildur lę kał się jedynie kaprysó w pogody i znuż enia, ale tyle ś cierpieć musiał każ dy, kogo potrzeba skł amał a do wę dró wki po dalekich szlakach Ś ró dziemia1.

I tak wł aś nie, jak powiadają dawne legendy, pod koniec drugiego roku Trzeciej Ery Isildur wyruszył z Osgiliath, a dział o się to na począ tku miesią ca Ivanneth9. Przewidywał, ż e podró ż do Imladris zabierze mu czterdzieś ci dni, wię c dotrze na miejsce w poł owie miesią ca Narbeleth, zanim zima nadcią gnie z Pó ł nocy. Jasnym porankiem Meneldil10 poż egnał go przy Wschodniej Bramie Mostu.

- Ruszaj zatem i niechaj to sł oń ce, co ś wieci teraz na niebie, nigdy nie zgaś nie nad twoją drogą!

Isildur zabrał ze sobą trzech swoich synó w, Elendura, Aratana i Kiryona", a takż e eskortę skł adają cą się z dwustu rycerzy, dzielnych i zaprawionych na wojnie mę ż ó w z Arnoru. O nastę pnych dniach wę dró wki opowieś ć milczy do momentu, gdy przeszli Dagorlad oraz rozległ e pustkowia na poł udnie od Wielkiego Zielonego Lasu, by dwudziestego dnia podró ż y ujrzeć w oddali wień czą cy wyż yny las, a takż e poblask czerwieni i zł ota Ivanneth. Niebo zaniosł o się wó wczas chmurami, wiatr przygnał deszcz znad Morza Rhun. Padał o przez cztery dni, tak ż e kiedy dotarli wreszcie do doliny (mię dzy Ló rien a Amon Lanc12), Isildur oddalił się od wezbranej i bystrej rzeki, by odszukać na wschodnim stoku biegną ce skrajem puszczy pradawne ś cież ki Elfó w Leś nych.

Po poł udniu trzydziestego dnia podró ż y mijali pó ł nocny skraj Pó l Gladden13. Maszerowali ś cież ką wiodą cą do kró lestwa Thranduila14, któ re wó wczas istniał o w tamtej okolicy. Blask dnia szarzał z wolna, nad odległ ymi gó rami zbierał y się chmury, a zachodzą ce sł oń ce tonę ł o poś ró d nich roztaczają c czerwony blask. Dunedainowie ś piewali, spodziewają c się rychł ego koń ca marszu i nocnego odpoczynku. Pokonali już trzy czwarte drogi. Po prawej mieli strome, porosł e lasem aż do grani stoki doliny, ł agodnieją ce wszakż e po lewej, gdzie w dole pł ynę ł a rzeka.

Nagle, gdy sł oń ce skrył o się za chmurą, usł yszeli przeraź liwe wrzaski Orkó w, któ rzy wypadli spomię dzy drzew i zaczę li zbiegać po zboczu, wywrzaskują c swe okrzyki wojenne15. Trudno był o ich policzyć w zapadają cym zmroku, lecz bez wą tpienia był o ich dziesię ciokrotnie wię cej niż Dunedainó w. Isildur rozkazał uformować thangail16 mur z tarcz ustawiony w dwó ch zwartych szeregach* któ ry moż na wyginać z obu koń có w, jeś li nieprzyjaciel zaszedł by z boku, a w potrzebie przekształ cić w krą g obronny. Gdyby walka toczył a się na pł askim terenie lub też atak nadchodził z doł u, wó wczas Isildur ustawił by swe oddział y w dimaith", a potem zaszarż ował na Orkó w, z nadzieją ż e sił a Dunedainó w i orę ż z Pomocy utorują drogę poś ró d nieprzyjació ł i Orkowie pierzchną w panice. Tego wszak nie mó gł uczynić. Ogarnę ł y go zł e przeczucia.

- Zemsta Saurona przeż ył a swego pana - powiedział Elendurowi, któ ry stał obok - Przebiegł y to plan! Zniką d pomocy, bo Moria i Ló rien daleko już za nami, a do Thranduila jeszcze cztery dni drogi.

- Poza tym dź wigamy niewyobraż alne bogactwa - powiedział Elendur, wtajemniczony wcześ niej przez ojca,

Orkowie byli coraz bliż ej. Isildur zwró cił się do swego

giermka:

- Ohtarze18, powierzam to twojej opiece. - I wrę czył mę ż czyź nie wielką pochwę i szczą tki Narsila, miecza Elendila. - Uratuj ten skarb za wszelką cenę, nawet gdybyś miał zostać okrzyczany tchó rzem, któ ry mnie opuś cił. Weź ze sobą kilku ł udzi i uciekajcie! Ruszaj! To rozkaz!

Ohtar przyklę kną ł, ucał ował dł oń Isildura i wraz z dwoma mł odzień cami znikną ł w mroku doliny19.

Jeś li nawet bystroocy Orkowie zauważ yli jego ucieczkę, to nie wszczę li pogoni. Zatrzymali się na kró tko, gotują c do szturmu. Najpierw wystrzelili chmurę strzał, a zaraz potem uczynili to, co gotó w przedsię wzią ć był by na ich miejscu sam Isildur, czyli runę li z gó ry wielką masą, zamierzają c skruszyć mur z tarcz. Ten jednak wytrzymał napó r. Strzał y odbijał y się od numenó ryjskich zbroi. Wysocy mę ż owie gó rowali nad najroś lejszymi Orkami, a ich miecze i wł ó cznie okazał y się o wiele skuteczniejsze niż broń wroga. Atak zwolnił tempo, potem zał amał się, aż szeregi Orkó w poszł y w rozsypkę i rozpoczę ł y odwró t, niewiele krzywdy czynią c Dunedainom, stoją cym wcią ż w zwartym szyku za wał em ubitych nieprzyjació ł.

Wydał o się Isildurowi, ż e Orkowie odstę pują ku puszczy. Spojrzawszy za siebie, ujrzał czerwony skrawek sł oneczną tarczy zapadają cej się już za gó ry. Zbliż ał a się noc. Nakazał niezwł ocznie wznowić marsz. Tym razem mieli poruszać się bliż ej rzeki, gdzie stok był ł agodniejszy i przewaga Orkó w przez to mniejsza20. Moż e sadził, ż e przeraż eni takimi stratami wrogowie ustą pią pola, nawet jeś li wyś lą w ś lad za Dunedainami zwiadowcó w, by namierzyć po nocy obozowisko Isildura. Orkó w faktycznie czę sto ogarniał strach, gdy ich potencjalna ofiara zaczynał a dotkliwie ką sać.

Isildur mylił się jednak. Napastnicy byli nie tylko przebiegli, ale ró wnież zajadli i peł ni nienawiś ci. leszcze w dawnych czasach wysył ano zawzię tych ż oł dakó w z Barad-duru, by czuwali na drogach21, i oni to teraz dowodzili Orkami z Gó r, znacznie wzmacniają c ich szeregi. Nie wiedzieli wprawdzie nic o Pierś cieniu, dwa lata wcześ niej odcię tym od czarnej dł oni, jednak to Pierś cień wł aś nie, wcią ż przesycony zł em Saurona, wzywał wszystkie sł ugi swego pana na pomoc. Dunedainowie uszli ledwie milę, gdy Orkowie znó w zaatakowali, tym razem nie podejmują c typowego szturmu, tylko spł ywają c szeroką ł awą na przeciwnika. Ich szyk wygią ł się nastę pnie w pó ł księ ż yc, w koń cu otoczył oddział Dunedainó w szczelnym krę giem. Orkowie zaprzestali wrzaskó w, pilnowali tylko, by trzymać się poza zasię giem ś miertelnie groź nych stalowych ł ukó w z Numenoru22, chociaż ostatki dnia już pierzchał y, a Isildurowi nie stawał o ł ucznikó w23.

Isildur kazał się zatrzymać. Przez chwilę jakby nie się nie dział o, jednak obdarzeni najbystrzejszym wzrokiem Dunedainowie oznajmili, ż e Orkowie krok po kroku podkradają się coraz bliż ej. Elendur podszedł do ojca samotnie stoją cego w mroku. Isildur wyglą dał na gł ę boko zamyś lonego.

- Atarinya - powiedział Elendur - a co z ową potę gą, któ ra mogł aby zastraszyć te nikczemne stwory i nakazać im posł uszeń stwo wobec twej osoby? Czy ż adnego z Pierś cienia nie bę dzie poż ytku?

- Niestety, nie, senya. Tego uż yć nie mogę. Ś miertelnie boję się bó lu, jaki niesie każ de jego dotknię cie24. Nie wiem też, co uczynić, by nagią ć go do mojej woli. Tu trzeba kogoś o wiele potę ż niejszego niż ja, przynajmniej teraz. Duma mnie zwiodł a. Powinienem oddać go Powiernikom Trzech.

W tejż e chwili rozległ się nagle dź wię k rogó w i Orkowie podeszli ze wszystkich stron, rzucają c się w ś lepym zapamię taniu na Dunedainó w. Nastał a już noc. Wszelka nadzieja na pokonanie wroga pierzchł a. Mę ż owie padali, gdy co roś lejsi Orkowie skakali na nich, i martwi lub ż ywi przygniatali Dunedainó w do ziemi, a nastę pnie, wbijają c mocne szpony, uś miercali. Nieprzyjaciel skł adał cię ż ką daninę z krwi, pię ciu Orkó w ginę ł o na jednego czł owieka, ale to i tak był o za mał o. Tak zabity został Kiryon. Aratan zaś, któ ry usił ował pospieszyć bratu na ratunek, otrzymał ś miertelne rany.

Wcią ż jeszcze nie draś nię ty Elendur poszukał Isildura wspierają cego zbrojnych po wschodniej stronie, gdzie nieprzyjaciel silniej napierał. Orkowie bali się Elendilmira, któ ry to klejnot wł adca nosił na czole, i schodzili mu z drogi. Elendur dotkną ł ramienia ojca, a ten odwró cił się raptownie, są dzą c, ż e to Ork podszedł go z tył u.

- Mó j kró lu - powiedział Elendur - Kiryon zabity, Aratan umiera. Twó j ostatni kanclerz musi ci doradzić, a nawet nakazać to, co ty wcześ niej rozkazał eś Ohtarowi. Idź! Weź swe brzemię i za wszelką cenę zanieś je Powiernikom. Nawet jeś li bę dziesz musiał opuś cić swych ludzi i mnie!

- Kró lewski synu - odparł Isildur. - Wiedział em, ż e przyjdzie mi tak uczynić, bał em się jednak bó lu. Nie mogę też odejś ć bez twojego przyzwolenia. Wybacz mi dumę, któ ra przywiodł a cię do takiego koń ca25.

Elendur ucał ował ojca.

- Idź! Idź już! - powiedział.

Isildur zwró ciwszy się ku zachodowi wycią gną ł Pierś cień, któ ry nosił na szyi, zawieszony na cienkim ł ań cuszku i skryty w puzdrze. Potem z okrzykiem bó lu zał oż ył go na palec. Nigdy wię cej niczyje oczy nie widział y już Isildura w Ś ró dziemiu. Elendilmir pochodził z Zachodu, wię c jego blask odporny był na dział anie Pierś cienia. Nagle klejnot rozgorzał niczym gwiazda gniewną czerwienią, aż ludzie i Orkowie cofnę li się przeraż eni. Isildur nacią gną ł zatem kaptur na gł owę i znikną ł w ciemnoś ci nocy26.

Dopiero dł ugo pó ź niej dowiedziano się, jaki koniec spotkał Dunedainó w. Nie trwał o dł ugo, a niemal wszyscy legli martwi. Ocalał tylko jeden mł ody giermek, któ ry ogł uszony leż ał pod zwał ami zwł ok. Zginą ł Elendur, a to on winien jako nastę pny zostać kró lem. Wcześ niej wielu zgodnie przepowiadał o mu przyszł oś ć jednego z najś wietniejszych potomkó w Elendila, najbardziej przypominają cego wielkiego dziada, bowiem Elendur był silny i mą dry, peł en pozbawionego pychy majestatu27.

O Isildurze mó wi się, ż e obolał y i cierpią cy, pobiegł niczym jeleń zmykają cy przed sforą, aż dotarł na samo dno doliny. Tam przystaną ł, by upewnić się, czy nie wysł ano za nim pogoni, jako ż e Orkowie potrafili tropić nawet w ciemnoś ci, posł ugują c się samym tylko wę chem, wzrok zaś miał dla nich mniejsze znaczenie. Potem Isildur ruszył dalej przez rozległ e, pozbawione ś cież ek pł askie ugory. Szedł tamtę dy ostroż nie, bowiem teren obfitował w bruzdy i zapadliska.

Zmę czony forsownym marszem, dotarł gł ę boką nocą nad brzeg Anduiny. Ż aden Dunedain nie przebył by tej drogi szybciej, nawet gdyby podą ż ał bez przystankó w i w peł ni dnia28. Rzeka mroczniał a przed nim bystrym nurtem. Isildur zatrzymał się na chwilę, samotny i zrozpaczony. Potem pospiesznie zdją ł pancerze, odł oż ył cał y orę ż, zostawiają c tylko kró tki miecz u pasa29 i rzucił się do wody. Był mę ż czyzną silnym oraz bardziej wytrzymał ym niż wię kszoś ć Dunedainó w w jego wieku, jednak nie miał wię kszej nadziei, ż e zdoł a dotrzeć na drugi brzeg. Nie upł yną ł daleko, a już musiał skierować się niemal dokł adnie na pó ł noc, by przeciwstawić się prą dowi, mimo to woda i tak znosił a go ku rozlewiskom Pó l Gladden, któ re był y bliż ej, niż przypuszczał 30. Mę ż owi prawie już udał o się dotrzeć na drugi brzeg, gdy zaplą tał się w wodorosty. Wó wczas to zauważ ył nagle, ż e Pierś cień znikną ł Przypadkiem, a moż e korzystają c z okazji, zsuną ł się z palca i przepadł tam, gdzie nie był o najmniejszej szansy, by go odnaleź ć. W pierwszej chwili Isildur, przeraż ony ową stratą, zaprzestał wał ki z wodnym ż ywioł em, przez co o mał y wł os by utoną ł. Szybko jednak depresja mu przeszł a, jako ż e wraz z Pierś cieniem odeszł o cierpienie. Wielkie brzemię spadł o z barkó w Isildura. W koń cu wymacał pod stopami dno rzeki. Wycią gają c stopy z muł u, zaczą ł przedzierać się przez trzciny do mał ej, podmokł ej wysepki blisko zachodniego brzegu. Gdy wydostał się z wody, był już tylko ś miertelnym czł owiekiem, samotną istotą zagubioną poś ró d pustkowi Ś ró dziemia. Wszakż e czuwają cy nad brzegami rzeki Orkowie dostrzegli przede wszystkim przenikliwy blask jego klejnotu. Na nieprzyjació ł padł blady strach, tak ż e wystrzeliwszy w kierunku goreją cej gwiazdy zatrute strzał y, uciekli. Uczynili to niepotrzebnie, jako ż e aż dwa groty przebił y niczym nie chronione szyję i serce Isildura, któ ry bez krzyku padł z powrotem do wody. Ani elfom, ani ludziom nie udał o się pó ź niej odnaleź ć jego ciał a. Tak dokonał a ż ywota pierwsza ofiara zł oś liwych knowań pozbawionego pana Pierś cienia: Isildur, drugi i ostatni w tej erze wł adca Arnoru i Gondoru, kró l wszystkich Dunedainó w.

Ź ró dł a legendy o ś mierci Isildura

Przeż yli ś wiadkowie tego zdarzenia. Ohtar wraz z towarzyszami zdoł ali uciec, unoszą c ze sobą szczą tki Narsila. W opowieś ci wspomina się o mł odzień cu, któ ry ocalał z rzezi, był to giermek Elendura, chł opak zwany Estelmo. Runą ł na ziemię jako jeden z ostatnich, ale cios maczugi nie zabił go, tylko ogł uszył. Znaleziono go ż ywego pod ciał em Elendura. Sł yszał sł owa wypowiedziane przez ojca i syna przy rozstaniu. Pomoc nadeszł a zbyt pó ź no, by ocalić kogokolwiek wię cej, na czas wszakż e, aby przeszkodzić Orkom w posiekaniu zwł ok. Pewni mieszkań cy lasu wysiali bowiem chytrych umyś lnych, któ rzy przekazali wieś ci Thranduilowi. Sami też zebrali sił y, by zasadzić się na Orkó w. Ci ostatni, zwiedziawszy się o tym, umknę li w rozsypce, bo chociaż zwycię ż yli na Polach Gladden, to jednak ponieś li olbrzymie straty (zginę li niemal wszyscy wielcy Orkowie) i przez dł ugie lata nie pró bowali potem podobnych napaś ci.

Przebiegu ostatnich godzin ż ycia Isildura moż emy się tylko domyś lać, wszakż e są to przypuszczenia solidnie umotywowane. Legenda zaczę ł a krą ż yć w peł nej formie dopiero za panowania Elessara w Czwartej Erze, kiedy to pojawił się szereg nowych dowodó w przemawiają cych za jej prawdziwoś cią. Do tamtej pory wiedziano tylko, ż e (po

pierwsze) Isildur miał Pierś cień i ż e uciekł ku rzece, oraz

(po drugie) iż jego kolczugę, heł m i dł ugi miecz (ale nic

wię cej) znaleziono na brzegu nieco ponad Polami Gladden,

a takż e (i to po trzecie) wiedziano o uzbrojonych w luki

nieprzyjacioł ach pilnują cych zachodniego brzegu. Stoją cy

tam na posterunku Orkowie mieli za zadanie przechwycić

każ dego, kto umkną ł by z pola bitwy (znaleziono ś lady ich

obozowisk, w tym jeden blisko skraju Pó l Gladden); stą d

też wysnuto wniosek (czwarta przesł anka) o zaginię ciu

Isildura i Pierś cienia (razem lub osobno) w nurcie Anduiny.

Gdyby bowiem Isildur z Pierś cieniem na palcu dotarł do

zachodniego brzegu, zmylił by straż e, a ktoś ró wnie wy

trzymał y jak onż e mą ż bez wą tpienia znalazł by doś ć sił y,

by dojś ć potem jeszcze do Ló rien lub do Morii. Wprawdzie

był aby to dł uga droga, ale każ dy Dunedain nosił w zapieczę towanym mieszku u pasa flakonik kordiał u skrojone skibki chleba wypiekanego dla podró ż nych, któ re to wiktuał y umoż liwiał y przeż ycie wielu dni na pustkowiach.

Chleb ó w nie był to niruwor* ni lembas Eldaró w, wszakż e

przypominał tamte wypieki, bowiem medycyna oraz inne

sztuki numenó ryjskie nie został y jeszcze ze szczę tem zapomniane. Wś ró d rzeczy porzuconych na brzegu nie znaleziono






© 2023 :: MyLektsii.ru :: Мои Лекции
Все материалы представленные на сайте исключительно с целью ознакомления читателями и не преследуют коммерческих целей или нарушение авторских прав.
Копирование текстов разрешено только с указанием индексируемой ссылки на источник.